...Jedne! Pościliśmy se z Kaziem konie na bagna (ulubiona baza Syna, zwłaszcza po mojej opowieści, że na bagnach było COŚ ;-) Puściliśmy nie bacząc na opowieści, jak to Durnie uciekają... i oczywiście uciekły. Mowa rzecz jasna tylko i wyłącznie o Durniach Grubych Wałachach. Siwka przyzwoicie nie poleciała w najgłębsze chaszcze, nie przeleciała po błotnistej rzece (woda się pojawiła, ale jeszcze mizerna dość), nie przerwała pastucha i nie pognała w siną dal. A Durnie Grube Wałachy i owszem. I to żeby się jeszcze dla przyzwoitości popasły choć chwilkę... Nie. Po spokojnym wejściu na kwaterę Fiś Dureń od razu powędrował w miejsce swojej ostatniej ucieczki, zobaczył, że dziurę w ogrodzeniu mu załatali, więc się z miejsca zdenerwował, walnął roll-backa, kwiknął, pierdnął, wierzgnął (wszystko w tym samym momencie), czym nakręcił Puchatą Kulkę Huculską i pooooszły taranem w chaszcze...
Szybko zostały Durnie złapane, ale wyrok na siebie podpisały...Guzik teraz rzekę i bagna zobaczą...!
A Bursztyn z tego całego naszego stada najprzyzwoitszy...W ogóle się spod wiaty z sianem nie ruszył... I pomyśleć, że do niedawna był to nasz Czołowy Uciekinier... ;-)
Grzecznie przyszły na zawołanie...
...grzecznie weszły na bagna...
...Siwe zbaraniałe... Gdzie oni są??