Wizyta bez-zdjęciowa, bo Bebo pociąg uciekł sprzed samego nosa... Mimo ścigania go autobusem miejskim przez 2 stacje... a foty fajne być mogły :-(
...bo spacer z Siwą w ręku (po ponad 2 latach nie-wychodzenia), na którym Zwierzę potwierdziło, że jest koniem spokojnym i zrównoważonym bez towarzystwa innych koni, z dala od swojego miejsca zamieszkania... Były ćwiczenia w terenie z podnoszeniem i obniżaniem energii, były chody boczne wzdłuż drogi, było wysyłanie naprzód i powrót na przywoływanie, były marsze w strefie 3. z dość precyzyjną regulacją tempa... Siwe - koń idealny. Nie spodziewałam się aż takiego zgrania z moją osobą...
...bo był też dawno temu zapowiadany kolejny test bezterlicówki (która de facto okazała sie podkładką do jazdy na oklep). Zaryzykowałam zakup niemieckiego potnika/czapraka z panelami, reklamowanego jako polecany pod siodła bezterlicowe (jakoś niedawno objawił się na allegro, wcześniej go nie widziałam, mimo usilnych poszukiwań) w cenie nie-żeby-jakoś-specjalnie-wygórowanej i okazało się, że sprawdził się wyśmienicie. Przynajmniej podczas krótkiego testu na Hucu. Bezterlicówka straciła status podkładki do jazdy na oklep, kręgosłupa Huca pod mym dupskiem nie wyczułam. Ale może dlatego, że się znowu Mały niemiłosiernie upasł ;-)
A grzeczny był pod siodłem, jak rzadko kiedy... I to prawie w terenie, bo na zabramiu ;-)
Oba konie wyraźnie zadowolone, że zostały tknięte Pańską Ręką, moje ego zostało bardzo podbudowane :-)