Nie miało się w domu netu (Bebo Gośka nie dość, że net popsuła, to jeszcze na dokładkę wywiozła swojego netbooka, rzekomo pracę licencjacką pisać - a nawet dwie, bo ambitnie na dwóch kierunkach studiuje ;-)
A jak się pracuje w Wielkiej Korporacji, gdzie permanentna inwigilacja informatycznych systemów szperających, to nijak za często prywatnie na net w robocie wchodzić ;-)
I stąd blogowe zaległości...No i musiałam laptopa za premię kupić. Używka, ale śmiga, jak należy :-)
10 listopada było się zwizytować obejście i sierściuchy; towarzystwo bez większych zmian, rozbisurmanione nic-nie-robieniem...
Najbardziej bez zmian oczywiście Biała - stroi do człowieka kretyńskie miny, ale dalej nie śmie się posunąć, bo już raz za kłapnięcie paszczą w moim kierunku była ostra reprymenda, choć bez kontaktu fizycznego (bez przydzwonienia), bo Biała zwiała, aż się zakurzyło.
Co ciekawe, nie zwiała, gdzie pieprz rośnie, ale zatoczyła łuk i wróciła stając na wprost z elegancko postawionymi uszami. Zdaje się, że moje notowania wyraźnie wtedy wzrosły, bo od tamtej pory kłapnięcia pod moim adresem nie zarejestrowałam ;-)
...nie chciało mi się iść po linę, była więc z Białą mała intelektualna zabawa na wolności pt. odchodzę, jak postawisz ładnie uszy. A jak nie postawisz, to Cię będę dotykać (czego Biała wybitnie nie lubi, chyba że dotyka się ją, czyli drapie, w miejscu, które sama człowiekowi łaskawie wskaże).
Bardzo szybko załapała, Larwa Jedna, co zrobić, żebym se poszła ;-)) Bystrością to ona jedynie Hucowi ustępuje...
Siwe zmufloniało totalnie; opasłe jest, leniwe i maksymalnie wyluzowane... Z pewnością jest to wyluzownie pod warunkiem*, ale i tak stan taki u Siwej me oko cieszy ;-)
* ...że się jej z padoku w obce miejsca nie zabiera ;-)
No to z grubsza byłoby na tyle.
Obecnie czas wolny (dowcip taki - czasu wolnego to ja teraz zupełnie nie mam ;-) marnuję na archiwizację końskich szkoleniowych płyt DVD, których mam takie multum...
Same PNH to ponad 1 TB a ze wszystkimi innymi materiałami nie wiem, czy się na 2 TB zmieszczę...
Ze zgrozą jednak zauważam, że niektórych płyt nie da się zarchiwizować** i blady strach na mnie padł, co to będzie, jak się one kiedyś popsują i nie da się ich oglądać (dajmy na to na emeryturze, o ile po reformie emerytalnej dożyję emerytury...) Ktoś wie, jak obejść błąd kopiowania?
A tak w ogóle to archiwizujecie/robicie back-up/zgrywacie na dysk swoje DVD, czy tylko ja taka zapobiegliwa??
** bo albo zabezpieczone przed kopiowaniem, albo podniszczone...